ShroomShare
posąg byka ukutego w skale, z której wylewa się magma

Ostatni Cień Byka: Opowieść o Przeznaczeniu i Przemijaniu

Zabierz się w podróż do miejsca, gdzie posąg byka jest symbolem ludzkich dążeń, marzeń i przeznaczenia. Odbądź podróż do wnętrza pełnego pasji, bólu miłości i poświęcenia.

Przeczytanie tej podróży zajmie około min.

Echo Własnych Cieni

Nie jestem pewny, kiedy to wszystko się zaczęło – ten decydujący moment, kiedy rozpoczęła się główna odsłona mojej przygody. Dotarłem do niej ścieżką usianą bólem, odrzuceniem własnej osoby, i myślami zbyt słabymi, by mogły wypełnić przestrzeń mojej świadomości. Były to myśli rozmyte, pozbawione emocjonalnej głębi, jak cienie marzeń, które ledwo dotykają powierzchni rzeczywistości. To uczucie odrzucenia było jak błądzenie w labiryncie bez wyjścia – kiedy nie chcesz wracać do domu, ale równocześnie nie masz innego miejsca, do którego mógłbyś się udać. Właśnie z takimi skrajnie nieprzyjemnymi uczuciami wkroczyłem w kluczowy etap mojej podróży. Przez chwilę wątpiłem, czy znajdę satysfakcjonujące zakończenie, gdyż nic nie zdawało się być w stanie mnie porwać, otworzyć portalu do innego świata, świata pełnego głębokich przeżyć i niezbadanych tajemnic. Jednakże, to co odkryłem po przebyciu tego niekomfortowego etapu podróży, okazało się nie tylko niezwykłą analizą mojego wnętrza, ale i pełną symboli metaforą mojego ja – moich rozterek, celów, lęków, a także osób, które odgrywają w moim życiu znaczącą rolę.

Barokowe Słońce Nad Burzowym Morzem

Przed moimi oczami rozpościerał się świat, który wydawał się wyrwać prosto ze stron biblijnych opowieści, malowanych pędzlem barokowego mistrza. W górze, niebo rozciągało swój błękit, z którego wstydliwie przebijało słońce, rzucając na ziemię skromne promienie. Było to słońce nie jak letnie, pełne życia i energii, lecz raczej zimowe, oszczędne w swoim blasku, którego sam widok wzbudzał radość. To właśnie to nieśmiałe słońce oświetlało majestatyczną skarpę, dominującą nad wzburzonymi, groźnymi falami. Wody te wydawały się być posłańcem śmierci, gotowe pochłonąć każdego, kto ośmieli się do nich zbliżyć. Skarpa, monumentalna w swojej wielkości, tętniła życiem setek tysięcy, może nawet milionów ludzi – całych narodów i cywilizacji, pracujących w pocie czoła, w samych bieliznach, jak robotnicy budujący starożytne monumenty. Przypominali oni przemęczonych budowniczych piramid czy wieży Babel. Brudni, zszargani, niemal hipnotycznie zatopieni w swojej pracy, wyrzeźbiali z surowej skały, z której sączyła się magma, ogromny posąg byka. Ten monument, jak go nazywam, był koroną dzieł tego świata. Ludzie, nie znając chwili odpoczynku, ciężko pracowali nad nim, podczas gdy z każdym uderzeniem dłuta magma wznosiła się coraz wyżej, a gotowe fragmenty posągu twardniały, tworząc monstrualną, jednolitą masę kamienia. Wokół posągu byka wirujące liście tańczyły w powietrzu, przypominając trochę te, które sypały się pod nogi triumfatorów w antycznym Rzymie, ale jednocześnie nosiły w sobie zapowiedź końca, śmierci – niesione beztrosko przez wiatr, jak zwiastuny nadchodzącego zakończenia czegoś wielkiego.

Taniec Dymu i Żaru

Gdy prace zbliżały się ku końcowi, z nozdrzy byka zaczęły wydobywać się kłęby dymu, jak gdyby oddychał on czarną smołą i gorącym węglem. Cała jego postać żarzyła się, rozgrzewając powietrze wokół, a ludzie, nie zważając na palące ciepło, nieustannie kontynuowali swoją pracę. Działo się tak, jakby ich życie było mniej istotne niż cel, który im przyświecał. Sam posąg wywoływał mieszane uczucia – budził równocześnie strach i podziw. Wpatrując się w niego, można było na moment zatrzymać się w refleksji, zastanawiając się, czy to, co widzimy, jest tylko martwą materią, czy też czymś o znacznie głębszym, niemal mistycznym znaczeniu. Im bardziej prace dobiegały końca, tym bardziej słońce zasłaniał dym wydobywający się z nozdrzy byka. Ludzie stawali się coraz bardziej zmęczeni, a świat zdawał się pogrążać w ciemności, zbliżając się ku swemu końcowi, podobnie jak rzeczywistość, która z wolna gasła, zostawiając po sobie jedynie pytania o sens istnienia.

Światło Nadziei w Krainie Cienia

W tłumie pracujących od czasu do czasu działy się małe cuda; trudno było określić ich naturę, ale wyglądały one jakby promienie słońca na krótką chwilę skupiały się tylko na wybranej osobie, sprawiając, że na moment stawała się ona szczęśliwa. Być może było to coś pięknego w ich życiu, coś, co dodawało otuchy pozostałym towarzyszom, przypominając im, że istnieje coś pięknego i dobrego. Ci, których dotykało to szczęście, wydawali się jak zwycięzcy w niezwykłej loterii, gdyż nikt nie mógł przewidzieć, kto będzie następny. To tworzyło pewną chemię wśród pracujących, łagodząc ich trudny los, jakby ten akt był zarówno zupełnie naturalny, jak i starannie zaplanowany. Była w tym siła, która zdawała się działać w szlachetnej intencji, ale mechanizm i szerszy kontekst, a może bardziej efekt, jaki wywierało to na cały świat, był zimno skalkulowany, by ludzie nie tracili nadziei i wiary w sens ciężkiej pracy, choć byli zbyt mało znaczący, by zrozumieć, do czego to wszystko prowadzi.

Sploty Niewidzialnych Sił

Gdy podniosłem wzrok, dostrzegłem, że ten świat rozciąga się w trzech wymiarach: niebo, ziemia i przestrzeń między nimi. Na ziemi tętniło życie ludzi zmagających się z pracą, wzburzone wody i byk, wokół którego krążyły liście i cuda. Natomiast w niebie zdawała się istnieć jakaś tajemnicza moc, energia, która łączyła się z ziemią poprzez dwa potężne filary energii, rozciągające się w przestrzeni pomiędzy. Jeden filar był masywny, spływając z nieba na byka, wokół którego unosił się dym i liście – to był strumień energii, który zdawał się wysysać siłę z ziemi poprzez ciężką pracę i poświęcenie ludzi. Dzięki bykowi świat oddawał energię niebu. Drugi strumień, znacznie delikatniejszy, skupiał się punktowo na ziemi, dokonując cudów, które przynosiły ludziom ulgę i radość. Zauważyłem, że ten subtelniejszy strumień to nie tylko energia, ale także postać kobieca, którą stale oświetlał. Ta tajemnicza kobieta swobodnie przemierzała świat, będąc niewidzialną dla ludzi jak duch, ale jeśli któryś z nich zwrócił jej uwagę, potrafiła mu współczuć i obdarowywała go odrobiną mocy płynącej z góry.

Cień Byka, Szept Kobiety

W ten sposób stała się jedyną istotą na ziemi, która emanowała szczęściem i jednocześnie wykazywała wrażliwość i empatię wobec innych. To stanowczo odróżniało ją od byka – stałego, wysysającego energię z ludzi, zadającego ból, fizycznie i metaforycznie kamienistego. Ciepło, jakie wydzielał, mogło jedynie wytworzyć dym i poparzyć ludzi. Byk, w swojej samotności, był niezrozumiany przez tych, którzy pracowali na jego rzecz, pomimo nienawiści do życia, które im zafundował. Postać kobiety, emanująca energią z nieba, przemierzała świat, gdy byk był stabilny, rozdawała szczęście, gdy byk był uosobieniem bólu, trudu i cierpienia, dzieliła się dobrem, gdy byk wszystko pochłaniał. Była ukochana przez lud, w przeciwieństwie do byka, kojarzonego ze złem i cierpieniem.

Byk, w swojej monumentalności, uważał się za istotę nadrzędną w porównaniu do postaci kobiety. W jego percepcji, zajmował się sprawami o znacznie większym ciężarze, poruszał całe masy ludzi do pracy, w przeciwieństwie do niej, która działała jedynie wybiórczo. W jego oczach, był sprawiedliwszy, gdyż nie dawał złudnej nadziei ani pustego szczęścia, traktując wszystkich równo. Uważał, że dzięki niemu ludzie osiągali coś znacznie większego niż ich indywidualne ja, angażując ich w coś, co przekraczało ich pojedyncze istnienia. Sam przejmował na siebie ciężar nieszczęść, smutku, goryczy, bólu i trudu, mając na celu przekazanie jak największej ilości energii niebu. Postać kobiety, choć pozytywna i pełna dobroci, wydawała się w jego oczach istotą próżną, która pomimo czynienia dobra innym, w rzeczywistości najbardziej dbała o siebie. Uważał, że ona marnuje energię, którą on ciężko wypracowuje – jak mysz podkradająca ziarno ze spichlerza. Byk postrzegał swoją pracę jako życiową misję, podczas gdy kobieta, według niego, żyła dla siebie, podróżując swobodnie, jej życie było jak sielanka w porównaniu do jego stałego miejsca i nieustannej siły.

Melancholia Kamiennej Duszy

Proces powstawania byka był nieustannym ciągiem bólu, a czasem, patrząc na jego postać, można było dostrzec łzę spływającą z kamiennego oka. Oko to raz wyglądało na pełne gniewu, budzącego strach, a innym razem wydawało się smutne, pogrążone w głębokiej melancholii. Jakby sam ból był paliwem dla żaru, który rozgrzewał jego wnętrze, umożliwiając przetapianie kamienia i formowanie kolejnych części jego ogromnej sylwetki. Strumień energii, który go otaczał, zdawał się słabnąć w miarę, jak posąg zbliżał się do ukończenia, a wraz ze zwężaniem się strumienia, byk coraz bardziej twardniał, tracąc swój pierwotny blask. Ten proces był jak oglądanie świata, który powoli zanika. Jakby wszelka siła i energia wyczerpywały się w finale tego niezwykłego przedsięwzięcia. Byk, w swojej ogromności i potędze, sprawiał, że ludzie wokół niego wydawali się niczym mrówki. Nikt nie miał wątpliwości, że nawet jeśli świat miałby się zakończyć, a wody zalać całą ziemię, to byk przetrwa wszystko. Stał się symbolem trwałości, jakby był kamiennym zapisem historii, niezmiennym i wiecznym.
W miarę jak ostatnie liście powoli unosiły się ku gasnącemu słońcu, a ziemia pogrążała się w mroku, nikt nie był pewien, co przyniesie przyszłość. Ludzie byli wyczerpani, a ziemia wydawała się całkowicie wycieńczona, pozbawiona wszelkiej energii do dalszego życia. W tym momencie, zadałem sobie pytanie: czy taki właśnie koniec czeka ten świat? Czy cała ta praca, ten ogromny wysiłek, był tylko po to, by zakończyć się cierpieniem? Czy wytrwałość tych ludzi miała jakiś głębszy sens, czy była jedynie daremną próbą przetrwania w świecie, który zdawał się nie mieć dla nich litości?

Rozszczepienie Światów Byka

Te pytania stały się dla mnie przewodnimi, gdy doświadczyłem widzenia, które rozdarło ten świat na dwa. Jakby dwa równoległe scenariusze, dwa odmienne światy, zaczęły istnieć równocześnie. Jeden świat to ten sam, w którym byk stał nieruchomo, skamieniały, a ostatni płomień w nim zgasł, zamieniając go w kamienną relikwię. Stał się symbolem udręki, niedoli, tyrani, psychicznego i fizycznego więzienia. Monument ten, choć ukończony, był niczym innym jak symbolem opresji, przypominającym o wielkich tyranach, którzy dla utrzymania władzy poświęcali życie innych. Jego istnienie stawało się przestrogą, znakiem przeszłości, która nie przyniosła nic prócz bólu i cierpienia.
W drugim świecie natomiast, energia nieba rozlała się obficie, przynosząc ludziom szczęście i dobrobyt. Byk stał się w nim centralnym punktem, symbolem nowej ery wspaniałości i triumfu. Wokół niego gromadzono się na najważniejszych uroczystościach, składając dziękczynne ofiary. Liście tańczyły w powietrzu, a byk jawił się jako pomnik wielkiej cywilizacji, która miała przetrwać wieki w legendach i opowieściach przodków. Był jak kamień węgielny nowej rzeczywistości, w której niebo szczodrze dzieliło się swoją energią z ludźmi.

Rozdroża Woli i Dziedzictwa

Wtedy dotarło do mnie, że postać kobiety, która dzieliła się szczęściem, stała przed ważną decyzją, od której zależały losy całej ludzkości. Była ona dziedziczką byka, który zakończył swój żywot, pozostawiając świat taki, jakim go znał – świat ciężkiej pracy i poświęcenia. Kobieta stała przed wyborem: jeśli zdecyduje się nie kontynuować misji byka, energia zainwestowana w jego stworzenie zostanie zmarnowana, lecz ona sama będzie mogła żyć swobodnie, wedle własnych pragnień. Jeśli natomiast zdecyduje się przejąć dziedzictwo byka, jego trud i obowiązki, będzie w stanie dopełnić jego dzieła. Wtedy to, co byk potrafił tylko wyssysać, ona mogłaby przekształcić w źródło energii dla wszystkich. Byk, potrzebując następcy, kogoś, kto poprowadzi jego dzieło dalej, nie mógł pozwolić sobie na jego zniszczenie ani zapomnienie. Jednak, umierając i stając się kamienną postacią, nie wiedział, czy dokonał właściwego wyboru.

Głębia Rozdarcia Byka

Wewnętrzny konflikt byka przed jego śmiercią był palący. Musiał dokonać trudnej decyzji, wybrać dziedzica. Musiała to być kobieta. Mógł wybrać tę, która swobodnie przemierza świat, dzieląc się szczęściem, lub kogoś z ludu. Byk pragnął kobiety z ludu; tęsknił za doznaniem szczęścia, zrozumienia, szukał ukojenia od ciężaru złych emocji i trudów, które towarzyszyły powstawaniu jego postaci. Zdawał sobie jednak sprawę, że ta kobieta, choć mogłaby przynieść mu chwilowe ulgi, w najlepszym razie nie była mu niezbędna do budowy tego świata, a w najgorszym przypadku mogła odwrócić jego uwagę od misji, pogrążając go w przyjemnościach i skłaniając do życia wyłącznie dla siebie.

Umierając, byk nie był pewien, jak potoczy się misja kontynuowania jego spuścizny, lecz wiedział, że jeśli powierzy ją kobiecie pełnej energii, będzie ona w stanie zrealizować jego dzieło. Ale czy zechce to zrobić? Czy w decydującym momencie podejmie słuszną decyzję? Wybierając kobietę z ludu, miał pewność jej lojalności, lecz czy miała ona siłę, by udźwignąć brzemię byka? Byk rozumiał, że kobieta z ludu mogłaby przynieść mu spokój i zrozumienie, lecz tylko ta, która władała strumieniem szczęścia, mogła prawdziwie kontynuować jego dzieło. W ten sposób, byk poświęcił swoje szczęście dla wyższego celu, tak jak ci, którzy pracowali nad jego wzniesieniem. Pozostał jednak w samotności, bez miłości, bez zrozumienia, a nadzieja, która wydobywała się z jego ostatnich drgań, pozostała dla niego wieczną zagadką.

Szept Kamiennej Wieczności

Byk, w swojej ostatniej chwili, zostawił po sobie myśl wyrytą głęboko w swoim wnętrzu, tam, gdzie ostatnie krople magmy wydrążyły słowa, które brzmiały niczym echo przeszłości i przyszłości: ‘Kiedyś runą mury tego świata, ściany, które oddzielają nas od innych – rodziny, narody, religie. Świat, który nie został zbudowany przez nas, przez tych, którzy żyją. Runą chwilę przed śmiercią każdego z nas. Będzie to moment, kiedy nie będzie się liczył status, kto kim jest dla kogo, bo każdy wybaczy umierającemu. Wtedy wszystko stanie się jeszcze raz płynne, jak w chwili narodzin, kiedy wszystko wokół nas się tworzyło. Jeszcze raz stanie się płynne, aby następnie umrzeć i odejść do wieczności. Ludzie martwią się, aby nie za wcześnie. Ja boję się, by nie za późno…

Tagi:
Podziel się podróżą: